Trudno mi sobie wyobrazić lepszą datę do podzielania się ze światem pewnym wykopaliskiem, pewnego dobrego człowieka, który nie boi się drążyć w niebezpiecznych otchłaniach internetu dostarczając mi masy dobrej i dziwacznej muzyki (jebnięty Gospel czy gwałcące zwoje mózgowe Kap Bambino). Któregoś razu padło na serbski synthpopowy duet Sixth June. Duet typowy, czyli gość robiący muzykę, grafikę i wideo Laslo Antal oraz wokalistka Lidija Andonov.
Syntezatory i zawodzenie a'la Siouxie idealnie współgrają z otoczeniem. Siąpi, wieje, a słońce znikło bez śladu więc trudno o lepsze tło do słuchania takiej muzyki.
W 2010 roku został wydany ich pierwszy i jedyny pełny album, czyli wypełnione gorzkimi smakołykami po same brzegi Everytime. Rok później, szóstego czerwca, wydali epkę Back for a dayi ruszyli w trasę. Pięć dni temu zapowiedzieli nowy materiał, więc nie pozostaje nic innego jak czekać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz