czwartek, 29 listopada 2012

Obrazek zastępczy

Zamiast obiecanego wpisu o pewnym kvltowym filmie, będzie obrazek. Bieganie po opanowanym plagą mieście Dunwall wymaga dużo czasu i częstego szukania palcami klawisza F5. Na dodatek, przejście jej raz to za mało, a szukanie kolejnych sposobów na dojście z puntu A do B jest uzależniające.


Zamiast napisania porządnej notki, jak Pambuk przykazał, wspaniała sentencja z którą zgadzam się pełni. W tle przypadkowe szczucie cycem.

czwartek, 8 listopada 2012

W poczekalni stoi wiadro flaków.

Powoli smaży się tekścik, o kilku fabułach zamkniętych w jednym filmie. Tymczasem, temat zastępczy w postaci bardzo milutkiego klipu. Municipal Waste jest najciekawszym produktem nowej fali thrashu. Mało tego, że potrafią w dwuminutowym kawałku upchać potężną dawkę riffów, to jeszcze dorzucają w bonusie świetne teksty poruszające tak bliskie mojemu sercu tematy jak śmierć, piwo i nuklearna pożoga. W tym miejscu należy zaznaczyć, że nie robią tego na sztywno jak Sodom czy Slayer, a kontynuują raczej staroszkolny, metalowy humor w stylu Tankard.





 Nie mogę zdecydować czy bardziej podoba mi się radioaktywny bełt czy wypruwanie flaków motocyklem.
 I tak przy okazji. Nie mam nic do Sodoma czy Slayera, po prostu śmiertelnie poważny opis walki na żarcie w szkolnej stołówce bardziej mi się podoba niż dajmy na to, Agent Orange.

Soldiers from all grades choose sides
Combat has begun. Who will survive?
Teachers run in fear fleeing the hall
No one can escape the food brawl


Jedno jest pewne, chłopaki utrzymują dobre tempo wydawania nowych rzeczy, które może trochę tracą na świeżości, ale to nie stanowi problemu, bo bronią się muzyką oraz świetną oprawą w postaci zajebistych klipów, grafik i projektów pobocznych, z których wymienię tylko Cannabis Corps, czyli  tribute band Cannibal Corpse z tą różnicą, że krew zastępują bolki i gravity bongi. Tytuły kawałków nawiązują do oryginałów i tak zamiast I cum blood mamy I cum bud, a zamiast Addicted to vaginal skin mamy Addicted to hash in a tin. Ten band współtworzy basista Municipali, Landphil a do niedawna również Randy Blythe, który ostatnio boryka się z Czeskim wymiarem sprawiedliwości. Blythe udzielał się również w tworzeniu słodkiej kukiełkowej produkcji Blood Vomits razem z wokalistą Municipal Waste Tonym i Oderusem z GWAR.


środa, 31 października 2012

Nasze święto

Tak się jakoś złożyło, że na blogowanie zebrało mi się w okolicach Halloween.Czas świątecznych odcinków specjalnych, dekorowania czaszkami stron internetowych oraz, jeśli wierzyć filmom, dzieciaków tłumnie maszerujących amerykańskimi przedmieściami od domu do domu polując na słodycze. Nigdy nie byłem amerykańskim dzieciakiem, ale nadal lubię Halloween. Zastanawiałem się nad tym co by tu napisać skoro i tak planuję tutaj sporo pisać o gumowych potworach i flakach. Wtem, przypomniałem sobie, że od paru lat staram się wywołać fałszywe wspomnienia związane z tym dniem. Bo jednak żałuję, że nigdy nie było mi dane biegać po domach w przebraniu Pinheada i szantażować ludzi głośnym trick or treat. No i sobie wmawiam te fałszywe wspomnienia chyba najbardziej halloweenową piosenką jaką mieszkaniec Europy może sobie wyobrazić.

Był rok 1962. Amerykańskie zaangażowanie w Wietnamie rosło, przybywało żołnierzy, a helikoptery rozpylały Agent Orange nad polami ryżowymi. Wtedy też niejaki Bobby Picket wydaje swój jedyny przebój, napisany specjalnie na Halloween, Monster Mash. Kawałek o potworach imprezujących w zamku szalonego naukowca. Picket śpiewa ją imitując głos najbardziej znanego Frankensteina w historii, Borisa Karloffa, będącego jednocześnie najbardziej znaną Mumią.



Oprócz Karloffa w kawałku pojawia się również Bela Lugosi, czy też raczej jego udana imitacja. Dracula, wstaje z trumny, i z niedowierzaniem patrzy się na potwory tańczące nowy taniec wymyślony przez kreaturę ożywioną przez szalonego naukowca. Hrabio, twój Transylvania Twist odszedł w zapomnienie, pogódź się z tym.

Piosenka doczekała się licznych coverów i była wykorzystana w wielu filmach, chociażby w tle halloweenowej alko- imprezy. W specjalnym odcinku Shindig z okazji Halloween 65' program współprowadzi sam Boris Karloff,  podczas którego śpiewa Monster Mash. Tworzyszyli mu Jim Doval & The Gauchos. Co ciekawe, cały program można znaleźć na YT, w trzech kawałkach. Niestety, brakuje występu Kraloffa, który został całkiem zgrabnie odtworzony przy pomocy oryginalnej ścieżki dźwiękowej z programu.

Polecam zresztą cały program, bo oprócz Karloffa pojawia się również Ted Cassidy, czyli serialowy Lurch z Rodziny Adamsów. No i te reklamy. Nie byłbym sobą gdybym nie wspomniał o coverze Misfits, dzięki którym poznałem Monster Mash. No to wspominam.



wtorek, 30 października 2012

Geneza

Kiedy z szuflady zaczęły wypełzać znaczne ilości pisaniny popełnionej w ciągu paru ostatnich lat, postanowiłem działać natychmiast. Nie żebym był jakimś wyjątkowo płodnym czy utalentowanym tekstokletą  Po prostu ilość tekstów rozpoczętych i nieskończonych jest znaczna, a od części z nich bije wręcz namiętną grafomanią. Wszystko rozbija się o brak oryginalnych pomysłów niezbędnych do stworzenia czegoś wartego pokazywania. Chociaż nie, to nie brak pomysłów tylko raczej nieumiejętność sensownego ich rozwinięcia. Historia polskiej fantastyki pokazuje jednak, że nawet ciekawe pomysły warte co najwyżej dłuższego opowiadanka, zostają rozciągnięte do czterech tomów (trzy dychy każda) Kłamcy czy jakiegoś innego Wędrowycza. Dodatkowo pisane toto jest językiem przesadnie luzackim, takim wręcz, hoho, młodzieżowym. No i te toporne metafory. Może haker im dopisał.

Pisanie jest łatwe, proste i przyjemne, ale znacznie łatwiejsze jest ocenianie innych, zwłaszcza w internecie. Przy okazji jest okazja nakarmienia wewnętrznej atencyjnej kurwy. Ponadto, od dłuższego czasu nosiłem się z otworzeniem bloga obrazkowego poświęconego kolekcjonowanym przeze mnie napisom na murach, ale wpadło mi do głowy, że odkładają się we mnie znaczne pokłady potencjalnych tekstów, które chętnie bym przeczytał, a że nikt ich nie pisze to napiszę je sobie sam. Tym samym połączę te wszystkie sprawy w jednego bloga poświęconego kulturze, głównie tej z niskiej półki.