czwartek, 22 sierpnia 2013

Fatum seriali SF.

Dokładnie. Serialowa fantastyka zawsze miała pod górkę. Kiedyś wydawało mi się, że to jakaś klątwa albo złośliwość polskich nadawców, którzy zamiast nowych odcinków katowali widzów powtórkami. Jako dzieciak nagrywałem odcinki ulubionych seriali, by potem oglądać je w kółko i kiedy nagle okazywało się, że dalszego ciągu nie pokażą w telewizji byłem bardzo zawiedziony. Ból był o tyle większy, że papka w postaci na przykład Legend Kung Fu z Davidem Caradinem albo Renegat trwały w najlepsze. Kasowane seriale na ogół były bardzo dobre nawet jak na dzisiejsze standardy, które poszybowały w górę za sprawą serialowych mega produkcji jak Gra o Tron, Breaking Bad czy inne popularne serie. Pierwszy z nich i ten którego brakuje mi najbardziej to emitowany na Polsacie serial Ziemia 2 (Earth 2). Grupa osadników próbujących ułożyć sobie życie na nieznanej planecie. Ciekawa fabuła, świetnie wymyślone chociaż niezbyt pomysłowe rasy takie jak indiano-podobni, mieszkający pod ziemią Terianie albo goblinowate, śliniące się Grendlery bez przerwy okradające osadników. Lata 1994-1995 i tylko 22 odcinki. Koniec dokładnie w momencie wyjaśniania zagadki Terian. Wielka szkoda.


Kolejną, wcale nie gorszą, pozycją jest Gwiezdna Eskadra (Space: Above and Beyond). 58 eskadra kosmicznych Marines broni Ziemii przed inwazją kosmitów zwanych Pijawami. Eskadra jest złożona z samych najlepszych boskich kozaków działających w każdych warunkach i potrafiących niemal wszystko. O ile dobrze pamiętam serial kończy się po złapaniu przez ludzi jednego kosmity i zdjęciu jego kombinezonu. Był też ważny wątek ludzie kontra klony, które w czasie wyniszczającej wojny z androidami pozostały bierne i są delikatnie mówiąc przez ziemian nielubiane. Jeden z klonów jest żołnierzem pięćdziesiątej ósmej i to właśnie on był moim ulubionym bohaterem, bo ciągle musiał wszystkim udowadniać, że jest dobry i godny zaufania. Już sama czołówka serialu robi wrażenie. No może nie czołówka, ale muzyka wywołująca ciarki. Leciał dosyć późno bo koło 22, ale czekałem na niego zgodnie z dewizą Marines "Zawsze wierni". Niestety skończyło się na jednym sezonie.

Kolejny serial miał chyba szczęście bo nie skasowali go po jednym sezonie, a po trzech. Cóż, Roy Scheider wreszcie znalazł większą łódź. Seaquest nie był przeze śledzony raczej pobieżnie, ale podobał mi się na tyle, że go zapamiętałem. Miał pecha, bo leciał w sobotnie albo niedzielne  popołudnia, a wtedy wolałem siedzieć poza domem.Wielka łódź podwodna chroniąca świat przed wszelkimi zagrożeniami i koleś ze Szczęk nie były chyba wystarczającym powodem do siedzenia w domu latem.


Skasowanie dwóch pierwszych seriali wprowadziło mnie do świata zdradzonych przez szefów stacji telewizyjnych nerdów. Firefly nad którym miałem zamiar spędzić parę dobrych lat (nie wiem skąd ta naiwność) został brutalnie zabity w czasie największej popularności. Po Battlestar Galactica nie płakałem, bo było tam wiele irytujących postaci, ale były, wybuchy i zagadka doktora Baltara więc się oglądało. Trochę dziwne, że w czasie kiedy seriale o wszystkim, oglądają wszyscy i kiedy wreszcie odczarowano mit, że aktor serialowy nigdy nie dorówna kinowej gwieździe, nie ma porządnego serialu dla fanów sf-fantasy, a przynajmniej ja na taki nie trafiłem.

2 komentarze:

  1. Breaking Bad puszczono tylko pierwszy sezon na polsacie z tego co wiem, szpital miłosierdzia (klon ostrego dyżuru ) też tylko kilka pilotażowych odcinków i tak można w nieskończoność. Być może szary Kowalski nie ma ochoty na światowe seriale, być może kasa się kończy. Trudno jest powiedzieć. Cholernie przykro jak ci ktoś przerywa coś przez co stwierdzasz. Kurde, coś w tej tv jednak czasem jest. Dyrektorzy tv traktując ludzi jak głupców, sami na nich wychodzą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby Polsat zaprzestał emisji seriali to bym nie płakał, tylko bym ściągnął z neta. Tu chodzi o te seriale, których producenci stwierdzili, że są niedochodowe i skasowali.

    OdpowiedzUsuń